Czy warto pocieszać i nagradzać dzieci słodyczami?
Dlaczego uwielbiamy słodycze i mamy do nich taką słabość? Jedzenie (jakiekolwiek nie będzie) zawsze budzi w Nas uczucie przyjemności. Jest to zasługa istnienia układu nagrody w naszym mózgu.
Oczywiście tysiące lat temu nie było Snickersów czy M&M, a dostęp do jedzenia był ograniczony. By wzmocnić nasze zachowanie mózg „uczył” się by przeżyć należy jeść. A jak jeść to polować. A jak polować tu musi być jakaś motywacja.
Ten błogi stan po posiłku to nic innego jak uczucie sytości, zaspokojenia i zadowolenia, które towarzyszy nam po spożyciu smacznego jedzenia. Jest to moment, kiedy nasze ciało odczuwa ulgę po dostarczeniu mu potrzebnych składników odżywczych, a my możemy zrelaksować się i cieszyć smakiem. Ten stan może też mieć wymiar społeczny, gdy dzielimy posiłek z bliskimi, wzmacniając nasze więzi i poczucie wspólnoty.
JEDZENIE JAKO ŹRÓDŁO MOTYWACJI.
Jedzenie od zawsze motywowało nas do ruchu, no bo komu by się chciało latać z dzidą albo szukać poziomek, jeśli by wciąż był zadowolony – nawet gdy jest głodny. Tylko minęły lata, a tu dalej operujemy na systemie z czasów jaskiniowców. Mamy tylko lepszy dostęp do pokarmów. O ile wtedy szukaliśmy pokarmu by przeżyć – teraz spełnia on dodatkowo inne funkcje. Jest sposobem na odreagowanie problemów dnia codziennego – stresów, nudy, pełni funkcje społeczno – towarzyskie itd.
I tutaj już zaczyna się problem – bo „niewinne” jedzenie ciasteczek, czy batoników tylko do kawki, wpływa na Twój stan psychiczny no i zdrowie. Wagę nie zawsze – bo możesz być cienki jak szczypior, a pochłaniać tony słodyczy. Dlatego nawet niska waga ciała czy krata na brzuchu nie oznacza, że jesteś zdrowa. „Brawo córeczko! Świetna robota, proszę oto obiecany słodki deserek!” Dlaczego nie warto uczyć dziecka pewnych przyzwyczajeń?
NAGRADZANIE DZIECI SŁODYCZAMI.
Słodycze od pokoleń kojarzą się z opieką, miłością, obdarowywaniem. Negocjacje podparte słodyczami początkowo stawiają rodzica na wygranej pozycji – dziecko przestaje płakać, poprawia mu się humor, jest zajęte sobą – niestety ta chwilowa radość dziecka uczy w nim i koduje na kolejne lata w mózgu przekonanie, że smutki, złe samopoczucie czy stres rozwiążą słodycze (zapewnią te przyjemność, której w obecnej sytuacji danej osobie brakuje).
Dodatkowo, nie ułatwia fakt, że rodzice często zamiast zauważyć problem z jedzeniem słodyczy, cieszą się, że dziecko w końcu ma lepszy apetyt. Wiec jeśli tak robisz – systematycznie to nie wkręcaj, że ma to miejsce bo „przecież dziecku nie będę żałować”, tylko robisz to by mieć święty spokój, bo nie wiesz w jaki inny sposób rozwiązać problem. Jeśli widzisz, że dziecko zaczyna przypominać bałwanka, a Ty dalej je karmisz tonami słodyczy, to też nie gadaj, że to z miłości. Bo sorry, ale co to za miłość, gdy pogarszasz mu zdrowie?
Pielęgnowanie przez lata takiego sposobu karania lub nagradzania dziecka poza problemem z nadmiernym jedzeniem słodyczy, zapewnia dodatkowo otyłość, która w okresie dojrzewania może zamienić się w drastyczne odchudzanie i zaburzenia odżywiania lub doprowadzić do wystąpienia wielu chorób np. cukrzyca, nadciśnienie tętnicze, miażdżyca itp. Identycznie jest ze stosowaniem telefonu – ale to temat na inny post.
JAK RADZIĆ SOBIE Z NAPADAMI NA SŁODYCZE?
Kompulsywne objadanie się słodyczami, to sygnał, że dzieje się coś niepokojącego. Jest to przyczyna, nie „słaba wola”. Pacjenci mający tego typu problemy są najczęściej permanentnie przemęczeni, zestresowani, przygnębieni, osamotnieni, nie radzą sobie z pewnymi emocjami i w taki sposób próbują sobie pomóc lub od lat tkwią w złych relacjach z jedzeniem i wyznają zasadę „albo wszystko, albo nic”. Przyczyn jest bardzo dużo, ale to znalezienie tej prawdziwej pomoże rozwiązać problem, nie kolejny autosabotaż czy trening następnego dnia do utarty sił. Pomocnym rozwiązaniem jest zadawanie sobie za każdym razem przed sięgnięciem po słodkie kilku prostych pytań:
„Dlaczego chcę zjeść te czekoladę?” – ze względu na zmęczenie? Złe samopoczucie? Z nudów? Czy po zjedzeniu tej czekolady będę czuć się lepiej, czy gorzej ze sobą? Czemu te pytania są ważne? Byś była obecna tu i teraz, byś była świadoma tego co robisz, w jakich sytuacjach i do czego to prowadzi. Chyba nie jesteś kukiełką, która daje rządzić swoim impulsom. Prawda? Przy szukaniu pomocnych zamienników przede wszystkim warto wybierać takie, które faktycznie sprawiają przyjemność i które są realne do wykonania! Wyjazd w Tatry w czwartkowy wieczór może nie do końca być realną alternatywą sięgnięcia po słodycze.
MÓZG, A JEDZENIE I EMOCJE.
Mózg zapamiętał sobie wypracowany przez całe życie system: złe samopoczucie = słodycze = dopamina = lepsze samopoczucie. Wypracowywanie nowego nawyku, a co za tym idzie „uczenie” na mózgu nowego systemu, wymaga dużego nakładu pracy własnej i czasu. Warto zrozumieć ten proces i być wobec siebie szczerym, bo z odrobiną determinacji można sobie samemu pomóc. Widzisz co napisałem? Wymaga dużego nakładu pracy własnej i czasu. Musisz być tego świadoma, bo inaczej po jednym dniu już sobie odpuścisz.
NIE POPADAJ ZE SJRANOŚCI W SKRAJNOŚĆ.
Czy zabronienie słodyczy od najmłodszych lat pomoże zapobiec takim problemom w przyszłości? Absolutnie nie! Zakazywanie dziecku na każdym kroku słodyczy również nie przyniesie niczego dobrego, ponieważ może wpływać na pojawienie się problemów z rówieśnikami, a poza tym „zakazany owoc smakuje najlepiej”.
To nie słodycze są kłopotem. Bo same do domu nie wchodzą, same nie lądują w Twojej buzi ani nie pukają z szafki, że to już czas je zjeść! To nie dziecko jest winne, ze konsumuje słodycze. Ono nie zarabia, samo raczej do sklepu nie chodzi na zakupy i zwykle spędza wiele godzin z Toba. A jeśli chodzi o Ciebie i Twoje „problem” ze słodkim.
Musisz przyznać, przed samą sobą, że to Ty jesteś odpowiedzialna za to, że tak lubisz słodycze. No chyba, że w dalszym ciągu wolisz twierdzić, że za Twój stan zdrowia czy wagę odpowiadają Delicje albo Milky Way. W sumie to nawet ma sens – w takim wypadku za formę odpowiadają buty do biegania czy ciężarki, a za puste konto w banku Twoja karta kredytowa.
Basia
9 stycznia 2023 @ 10:44
Święta prawda. Mam 5 letnią córkę i słodycze dawkuję jej jak lekarstwa. Oczywiście od czasu do czasu zrobimy sobie jakąś słodką ucztę, ale z rozsądkiem.
Monika
9 stycznia 2023 @ 10:45
Pani Basiu wspaniałe podejście! Wszystko z umiarem.
Zbigniew
9 stycznia 2023 @ 10:55
„Jedz bo Cię Pan zabierze” – klasyczny straszak na dzieciaki – totalna bzdura
Iwona
7 kwietnia 2023 @ 02:38
U mnie dzieci chodzą jak w zegarku. Za dobre uczynki nie ma nagród bo staną się roszczeniowe. Za złe uczynki jest kabel od żelazka. No i dzieci mam grzecznie, dobrze wychowane i chodzą jak w zegarku.