Efekt Guru – dlaczego wierzymy gwiazdom, a nie ekspertom?
Efekt guru, czyli dlaczego wierzymy gwiazdom i influenserom, a nie specjalistom z zakresu treningu oraz diety? Wrzesień za nami. Może jeszcze utrzymujesz swoje postanowienia noworoczne i trzymasz się diety czy treningów. Ale być może już po pierwszym tygodniu odpuściłaś sobie całe te „fit” zamieszanie bo myślałaś, że będzie lżej. Bo nie będziesz przecież nic sobie odmawiać. Bo są imprezy. Bo w sumie to jeszcze tragedii nie ma. Bo, bo, bo…
I po tej lawinie wymówek dotyczących Twojego treningu oraz diety dochodzisz do wniosku, że „ok, źle nie jest” ale może jest jakiś magiczny sposób na zadbanie o swoje zdrowie bez treningów, diety, w max miesiąc, no i byś nie musiała zmieniać swojego żywieniowo – beztreningowego życia. Zaczynasz szukać informacji w internecie, znajdujesz i tym samym już na początku ponosisz porażkę. Chociaż jeszcze o tym nie wiesz. Porażka? Co Ty gadasz?
Warto wspomnieć, iż wina wynikająca z nieumiejętnego filtrowania informacji nie leży po Twojej stronie, gdyż w dobie social mediów, jesteś atakowany masą informacji z wielu miejsc, a selekcja ich jest niezwykle trudna!
Reklama do naszych potrzeb?
Algorytymy Facebooka czy Instagrama nie mają na celu dostarczyć Ci wiarygodnych zródeł informacji (bo nie od tego są), ale zatrzymać Cię jak najdlużej przy telefonie. Czemu? Bo dodatkowo wyświetlają Ci się reklamy z których one żyją. Dlatego im więcej szukasz informacji dotyczących „Szybkie odchudzanie bez wyrzeczeń” , „detoks” „jak spalić szybko tkankę tłuszczową” itd., więc właśnie takie profile będą Ci się wyskakiwać. Jesteś wege? To algorytm podsunie Ci profile, gdzie diety bez mięsne są the best i stanowią lek na całe zło na świecie. Jesz mięso? Wyskoczą Ci profile, gdzie będą reklamowane steki na obiad czy hamburger po treningu. Owe profile będą zapewniać Cię o wyższości białka z mięsa nad roślinnym itp..
Tak więc w zależności co czytasz, algorytm podsunie Ci takie informację, jakie chcesz, co jeszcze bardziej umocni Cię w Twoim przekonaniu o słuszności swoich poglądów. No bo jak czytam podobne informację na 100 kontach, jeszcze fit celebrytów czy innych wywrotowców, to musi być to prawda. No nie. Właśnie nie musi. I tu jest problem.
„Fit” celebryci i ich teorie.
Fit celebryci i ich konta mający się za wysoce opiniotwórcze, często poparte jedynie własnym przekonaniem o jakości nie potwierdzonym przez nikogo lub rzeszą „fanów”, często „sprzedają” niskiej jakości wiedzę, bazując na naiwności potencjalnego klienta. Dodatkowo warto zauważyć, że jest to tak zwany „łatwy kąsek”, który pomaga przerobić posiadane zasięgi, bycie popularnym, znanym w „jakiś kręgach”, na walutę.
Przykładem jest Anna Lewandowska, która rozpowszechniała dietę bez zbóż, nabiału czy strączków jako magiczny sposób na nadwagę czy problemy zdrowotne.
- Po pierwsze nie ma potrzeby, by wszyscy eliminowali owe składniki chyba, że mają nietolerancje pokarmowe.
- Po drugie, żeby zrzucić wagę, trzeba mieć deficyt kaloryczny. Samo usunięcie wcześniej wspomnianych składników nie spowoduje, że schudniesz chyba, że Twoja dieta to tylko zboża, nabiał czy strączki.
- Po trzecie, tego typu jedzenie właduje Cię w niedobory pokarmowe, co jeszcze bardziej pogorszy Twój stan.
Anna Lewandowska i jej „dieta”.
W jakiś sposób Anna Lewandowska motywuje tysiące Polek do ruchu, co w dobie epidemii otyłości jest na wagę złota. Jednak teksty, które publikuje na temat żywienia nie mają żadnego związku z danymi powszechnie uznanymi za prawdziwe w oparciu chociażby o książki do nauki biochemii czy żywienia. Inna złota myśl Pani Lewandowskiej, to smalec gęsi jako super źródło białka, czy zaliczanie do grupy minerałów m.in. kwas foliowy, witaminy D czy C oraz Omega-3. Ta wiedza to fundament dietetyki. W sumie nawet nie fundament, a gleba pod fundamentem. Nie chcę się pastwić nad nią, bo mega szanuje ją za robotę jaką robi i sukcesy sportowe jakie osiągnęła. Niech dowodem na to będzie nominacja rok w rok do „Biologicznej bzdury roku”. Tak więc – trening z Anią Lewandowską – tak, jedzenie – zdecydowanie nie.
Ewa Chodakowska nie jest dietetykiem.
Jak wcześniej – szanuję Ewę Chodakowską za promowanie aktywnego trybu życia wśród Polaków. Chociaż jak czytałem wytyczne jej diety, mówiące o 5 treningach mocnych tygodniowo, bycie na diecie + budowanie tkanki mięśniowej + zapewnienie wszystkich składników odżywczych + masa energii na co dzień, to aż sam chciałem skorzystać.
Niestety Ewa Chodakowska nie jest dobrym promotorem diety. 5 treningów dla kogoś, kto nie ruszał się od lat? Nieźle. Budowanie tkanki mięśniowej na deficycie? Wow. Zapewnienie wszystkich składników odżywczych na deficycie? Wow po raz drugi. Masa energii na deficycie + 5 treningów? Tu już zaczyna mi brakować synonimów zdumienia, ale żywienie to nie jest jej działka.
Niestety Ewa Chodakowska sama wprowadza zamęt wśród informacji na temat diety, które nam przekazuje. Pamiętam akcje, chyba trzymało po weekendzie trenerkę, gdzie Pani Ewa sprzedawała diety 1200 kcal dla osób trenujących, a potem wrzuciła post o tym, że diety ok. 1000 kcal są bardzo szkodliwe dla organizmu i nie powinny być stosowane. Innych perełek nie będę przytaczał. Szkoda prądu.
Gdzie zatem znajdę rzetelne informacje?
Jest ich masa! Niestety często fachowa wiedza jest mniej przystępna niż łatwe, proste hasła lub kontrowersyjne metody. Podświadomie wybieramy to co chcemy i co nam się podoba, pasuje do naszych upodobań, które niestety nie zawsze są obiektywnym spojrzeniem. E-Bookiem wartym uwagi jest „Dietetyka sportowa w teorii i praktyce”, gdzie mamy zbiór prac aż 18 autorów, między innymi Bartłomieja Pomorskiego, Łukasza Jaśkiewicza, Tadeusza Sowińskiego, Damiana Parola, Arka Matrasa i wielu innych cenionych dietetyków. Polecam jednocześnie ich blogi gdyż znajduje się tam masa cennych informacji.
Jeśli chcesz poszukać badań, opalaj PubMed i szlifuj swoją wiedzę śledząc nowinki ze świata nauki. I pamiętaj powtarzane przez gwiazdy i polityków głupoty wywołują na naszej twarzy uśmiech politowania. Jednak bardzo często, nawet nieświadomie, w końcu zaczynamy w nie wierzyć. A specjaliści od stylu życia zarabiają na naszej naiwności i niewiedzy.
12 stycznia 2023 @ 17:26
Nigdy nie rozumiałem, dlaczego ludzie ufają bardziej ludziom sławnym niż specjalistą. Jednak wiadomo – gwiazdy mają lepszy marketing niż lekarze. Mogą sie wykreować na ekspertów, wystarczy, że dobrze zapłacą.