RECENZJA: ochraniacze piszczeli Venum Predator
Ostatnio ciągle poruszam się przy tematyce sprzętu dla trenera, podyktowane jest to tym, że tego typu wyposażenie ma teoretycznie dłużej posłużyć i być wygodne dla obu użytkowników, tj. trenera i zawodnika. Mimo wszystko staram się być trochę jak przysłowiowa czekolada, aby przypasować wszystkim swoimi recenzjami.
Ochraniacze piszczeli to pierwszy droższy zakup, który czeka każdego początkującego zawodnika. Jeżeli coś jest droższe, to często dłużej analizujemy zakup, szukając za i przeciw. Jest to jak najbardziej zrozumiałe, ponieważ nikt nie chce wydać większej kwoty na coś, co jest niewygodne, nietrwałe czy niewarte swojej ceny. W związku z tym postawiłem na trochę wyższą półkę cenową, aczkolwiek nie jakiś absolutny szczyt, więc na tapetę wziąłem piszczele VENUM PREDATOR.
Sprawdźmy zatem, czy VENUM nie jest tylko mocno wypromowaną firmą za sprawą UFC.
OCHRANIACZE PISZCZELI VENUM PREDATOR
Kupowałem je, podobnie jak znaczną część sprzętu, trochę ponad rok temu za ok. 450zł. Patrząc na produkty dostępne w Polsce cena jest w miarę wysoka, jednak są droższe firmy, tj. FAIRTEX czy TWINS. Co prawda szukałem ochraniaczy firmy FAIRTEX, ale w danym momencie nie było dostępnych żadnych w moim rozmiarze, więc wybrałem te. Decyzja była szybka: widzę – klikam, bez większej teorii czy moich preferencji.
Piszczele są wykonane z mieszanki skóry naturalnej i syntetycznej, przez co nie czuć charakterystycznego dla skóry zapachu, co dla mnie jest wyznacznikiem, jeżeli chodzi o jakość zastosowanej skóry. Mieszanka najwidoczniej jest odpowiednia, ponieważ nie widać na nich większych śladów użytkowania.
Producent twierdzi, że wewnętrzna pianka i jej zewnętrzna powłoka są wykonane z zastosowaniem jakiegoś specjalnego systemu, który ma poprawić odprowadzanie potu. Generalnie nie zauważyłem jakiejś większej różnicy w porównaniu do modeli, które tego „specjalnego” systemu nie mają.
VENUM PREDATOR – DESIGN I WYKONANIE.
Samo wytłumienie jest stosunkowo cienkie, ale w praktyce w zupełności wystarcza nawet, gdy trafimy kogoś w kolano. Dzięki takiemu wykończeniu, piszczele VENUM PREDATOR są naprawdę bardzo lekkie. Co więcej, nie odkształcają się na skutek zadawanych ciosów.
Zapinane są na klasyczne rzepy, bez żadnych szlufek, które ciężko się poprawia w rękawicach bokserskich, gdy odepną się podczas treningu. Ich długość jest wystarczająca, aby jednocześnie zapiąć ochraniacz i nie przeszkadzać podczas pracy. Czemu o tym wspominam? Piszczele HAYABUSA KANPEKI mają źle to rozwiązane, ponieważ rzep zaczyna się jakby za „późno”, przez co osoby o szczuplejszych nogach nie mogą go należycie zapiąć. Dodatkowa gumka na ścięgnie Achillesa poprawia trzymanie w obrębie stawu skokowego.
Gumka pod stopą jest stosunkowo szeroka, dzięki czemu znacznie później zacznie się wyrabiać. Węższe gumki dodatkowo wżynają się w stopę, co czyni je niewygodnymi.
Design jest minimalistyczny, nie ma co tam się nad nimi rozwodzić – są po prostu czarno-białe.
OCHRANIACZE VENUM PREDATOR – OPINIA.
Jak w nich się trenuje?
Spoko, ponieważ są lekkie i bardzo dobrze przylegają do nogi, dzięki czemu nie obracają się podczas kopnięć. Jednocześnie dobrze tłumią uderzenia mimo tego, że są stosunkowo cienkie. Stopa z piszczelem połączone są sztywnym szwem, gdzie nie stosuje się żadnego połączenia przypominającego skarpetkę. Wybór zdecydowanie na plus, zakup warty swojej ceny.