Trenerze, czy na pewno schudnę?
By schudnąć musisz mieć deficyt kaloryczny. Dzięki temu Twój organizm pobiera energię z zapasów, które sobie zasponsorowałaś w postaci tkanki tłuszczowej. Na początku krótko – nie da się być na „diecie” rozumianej, jako spożywanie mniejszej ilości pokarmów niż potrzebuje nasz organizm do przeżycia, jednoczesne trenowanie i brak efektów w odchudzaniu.
Więc jeśli trenujesz, masz „dietę” i waga stoi albo rośnie tzn., że nie jesteś na deficycie (pomijam oczywiście sytuację, gdy „szczepisz” się z ziomeczkami w szatni po treningu). Z drugiej strony są osoby, które liczą każdą kalorię, zajeżdżają się na treningach, bo krata na brzuchu jest ważniejsza niż wszystko inne.
Czy to właściwa koncepcja dotycząca odchudzania? Zależy od tego jaki masz cel. Jeśli jesteś matką dwójki dzieci, pracujesz 10h dziennie, musisz ogarnąć chatę, obiad dla wszystkich, to taki zajazd zdecydowanie odbije się na Twoim zdrowiu. Zwyczajnie zabraknie Ci energii. Będziesz musiała z czegoś zrezygnować, inaczej… A może więcej napiszę dalej.
Świadomość na temat odchudzania.
Dawniej w każdym czasopiśmie była dostępna jakaś nowa dieta cud, która pozwalała na szybką redukcję tkanki tłuszczowej. Obecnie panuje trochę większa świadomość i inny trend. Promowany jest zdrowy styl życia, zbilansowane posiłki, zróżnicowana dieta i systematyczny trening. Widzimy różnych sportowców, którzy walczą o formę, szykują się na zawody, do sesji zdjęciowej itp. Jednocześnie rzucają oni sloganami na prawo i lewo, jak ważne jest zaciskanie zębów i niepoddawanie się, że dieta, deficyt kaloryczny i dyscyplina treningowa to podstawa, niekiedy kosztuje ich to sporo potu i łez.
Pytanie jednak brzmi, czy każdy musi redukować tankę tłuszczową, żeby podrasować formę? Czy każdy musi trzymać się niskich wartości kalorycznych, bo ma jakiś termin, w którym musi wyglądać oszałamiająco? Czy zawsze musi się to odbywać kosztem zdrowia i samopoczucia?
Samopoczucie podczas odchudzania.
No właśnie — samopoczucie. Przy promowaniu diety odchudzającej dość często zapomina się o swoim samopoczuciu. Niemal każdy zawodnik, szczególnie w końcówce przygotowań, skarży się na uczucie zmęczenia i znacznego pogorszenia nastroju. Częściej dochodzi do kłótni z bliskimi, szybciej się denerwuje, albo popada w stany depresyjne. To są właśnie objawy niedożywienia, o których się nie wspomina. U wielu osób taki stan jest pierwszym krokiem w stronę zaburzeń odżywiania. Oczywiście nie ma nic złego w dążeniu do formy, do budowania tkanki mięśniowej, a później do redukowania tłuszczu, żeby odsłonić efekty naszej pracy. Musimy się jednak liczyć z tym, że łatwo popaść w obsesję i doprowadzić się do bardzo złego stanu z powodu niedożywienia.
Po czym poznam, że jem za mało?
Musimy wiedzieć, że nasz organizm jest sprytny i sam da nam znać, gdy będziemy spożywać zdecydowanie za mało energii. Jakie są zatem oznaki niedostatecznej ilości pożywienia w diecie? Możemy je podzielić na krótko i długoterminowe. Krótkoterminowe: częste uczucie wyczerpania i brak energii i motywacji do ćwiczeń. Długoterminowe:
- coraz trudniej wykonać trening na pełnych obrotach
- osłabienie odporności, większa podatność na infekcje
- zwiększona podatność na kontuzje
- u kobiet może zaniknąć miesiączka
Utrata wydajności i brak postępów w odchudzaniu.
Osoby, które regularnie ćwiczą, powinny postrzegać jedzenie dostarczane z diety również jako paliwo. Nasze ciało potrzebuje go, żeby móc nie tylko trenować, ale też pracować i wykonywać inne czynności w ciągu dnia. Jeśli jesz za mało przez długi czas, Twój organizm zaczyna przechodzić w tryb przetrwania.
Poszukuje innych źródeł energii i odnajduje je w Twoich mięśniach, a do tego spowalnia metabolizm. Krótko mówiąc, kiedy zauważysz, że Twój organizm jest mniej wydajny, nie robisz postępów, a do tego czujesz narastającą frustrację, wówczas jest wielce prawdopodobne, że Twoja dieta jest zbyt uboga. Oczywiście dochodzi tutaj jeszcze aspekt jakości spożywanych posiłków. Ważna jest nie tylko kaloryczność, ale również to, żeby posiłki były zbilansowane i pełne nieprzetworzonych produktów.
Wiktor
12 stycznia 2023 @ 17:29
Jaki ten organizm jest skomplikowany… Całe szczęście są osoby jak Pan Artur, którzy są w stanie go zrozumieć