Turniej PLWR we Wrocławiu!
17 lutego bieżącego roku odbył się turniej Polskiej Ligii Walk Rycerskich w Hali Stulecia we Wrocławiu, który jest jednocześnie przedostatnim w tym sezonie. Tego typu turnieje to nie tylko możliwość sportowej rywalizacji między drużynami z całego kraju, ale jest to przede wszystkim okazja dla kapitanów i selekcjonerów Rycerskiej Kadry Polski do werbowania nowych zawodników, którzy będą reprezentować nasze narodowe barwy na arenie międzynarodowej.
Inicjatorami całego przedsięwzięcia byli Łukasz Rosiński i Krzysiek Ligęza, zaś impreza odbyła się dzięki wkładowi zawodników Rycerskiego Klubu Sportowego „Silesia”.
Czy było warto przyjechać jako zawodnik? Czy było warto poświęcić swój czas, aby obejrzeć za pośrednictwem stream’u wszystkie walki? Czy warto było kibicować?
Przyjazd na turniej wymagał ode mnie niemałej organizacji. Początek zaczął się wiele dni przed samą imprezą, ponieważ jako osoba występująca gościnnie, jestem użytkownikiem sprzętu innych zawodników, którzy byli w stanie wyposażyć mnie w niezbędny ekwipunek do bezpiecznej walki o medalowe pozycje. Z racji tego, że Wrocław to drugi koniec kraju, wyjechałem na miejsce dzień przed turniejem, aby wyspany i wypoczęty móc zameldować się na miejscu. Na poprzednim turnieju w Sieradzu zrobiłem taktyczny błąd i wyjechałem w środku nocy, aby po kilkugodzinnej podróży rozpocząć walki. Mądrzejszy o to doświadczenie, pozwoliłem sobie pospać.
Zawodnicy zbierali się już po godzinie 8, aby zdążyć na spokojnie z wyładunkiem i późniejszym przygotowaniu zawodników do walki. Często jest tak, że już podczas ubierania są komplikacje, jak popękane paski czy brak jakichś drobnych elementów, co na szczęście jest do załatwienia na miejscu, wystarczy trochę sprytu. Przybyła również moja drużyna, w barwach której miałem okazję wystartować już trzeci raz z rzędu – Niepokorni Orzesze. Drużyny wiozą ze sobą masę sprzętu ochronnego oraz broni – niestety, na skutek dość rygorystycznych zasad, bronie przechodzą wstępną weryfikację dotyczącą ich masy, wymiarów oraz czy spełniają normy bezpieczeństwa – określona grubość ostrza i brak ostrych elementów. Przypomnę, bronie są tępe! Często-gęsto jest tak, że odrzucony zostaje niemały arsenał, który nie spełniał w/w wymogów, jednak nie wyklucza to tego oręża na zawsze – temat w większości wypadków jest do dopracowania.
Warto zwrócić uwagę, że ze względu na atrakcyjność samego sportu, hali oraz lokalnej promocji, zjawiło się już sporo kibiców, którzy mieli okazję rzucić okiem na przygotowujących się zawodników. W związku z tym, frekwencja była dobrym prognostykiem na dalszą część imprezy. W kluczowym momencie, tak jak poinformował jeden ze współorganizatorów, zmagania ligowe przyszło oglądać aż 1500 osób, co jest dotychczasowym rekordem ligi.
Bardzo fajną sprawą było rozwiązanie, z jakiego postarali się skorzystać organizatorzy, czyli relacja na żywo. Dzięki temu zagraniu, każdy miał okazję pooglądać nasze zmagania. Sama transmisja była na bardzo wysokim poziomie, przede wszystkim było widać, że to nie jest nagranie walki, ale ktoś stara się to dynamicznie montować, dzięki czemu mogliśmy dojrzeć wiele świetnych akcji:
Walki rozpoczęły się o godzinie 10:00. Naszym pierwszym przeciwnikiem była drużyna Fabryki Świń, z którą mieliśmy nieprzyjemność przegrać na poprzednim turnieju w Sieradzu, więc było to dla nas starcie rewanżowe. Koniec końców udało nam się wygrać wynikiem 2:0 – samo starcie było istotne też nie tylko ze względu na zdobycie jakichkolwiek punktów, ale przede wszystkim chodziło o dobre otwarcie turnieju, aby nabrać właściwego pędu na następne walki. Jak ja zaprezentowałem się w tym starciu? Starałem się przede wszystkim wykluczać niebezpiecznych zawodników. W drużynie bardzo dobrą taktyką była stała rotacja zawodnikami, aby w polu byli zawsze wypoczęci zawodnicy.
Następnie naprzeciw nam stanęła nam drużyna RKS Silesia, czyli gospodarze turnieju, z którymi z kolei mieliśmy okazję walczyć podczas Jesieni Średniowiecza na grunwaldzkich polach. Po ciężkiej walce ponownie udało nam się wygrać wynikiem 2:0 i zatrzeć ślady po wrześniowej porażce. Bój był o tyle ciężki, że za gospodarzami stała nie tylko publiczność, ale i presja, która robiła z nich bardzo niebezpiecznych i nieobliczalnych przeciwników. Skutek? Zebrałem trochę na głowę i miałem okazję poczuć smród iskier, które pojawiały się po każdym ciosie w mój hełm.
Trzeci w kolejności byli reprezentanci Warmii i Mazur. Osobiście, z racji mojego krótkiego stażu, nie miałem okazji walczyć z tą drużyną, więc ciężko mi pisać z punktu widzenia dotychczasowych starć. Wynik ponownie 2:0. Nie byłem zadowolony ze swojej postawy, co było podyktowane tym, że przy pierwszym klinczu zerwało mi się mocowanie ramienia, które zsunęło mi rękawice i walczyłem o to, aby przypadkiem nie stracić kilku palców. Koniec końców chłopaki nadrobili mój brak i wyszliśmy z tego starcia zwycięsko.
Przeciw nam wyszła drużyna ze stolicy, czyli Warsaw Hunters. Z tego co zauważyłem, to chłopaki nie mieli zmienników, więc wszystkie walki walczyli ciągle w tym samym składzie, więc byli mocno wypompowani po każdym starciu – szacunek. Starcie również zwycięskie i również ten sam wynik. Z racji tego, że dość dobrze czuje się w klinczu, postanowiłem wyjść do walki z jednoręczną bronią, abym mógł swobodnie operować obiema rękami. Do tej pory wychodziłem z dwuręcznym mieczem. Zdecydowanie lepiej mi się walczyło w tym układzie mimo, że każdy mi wciskał tarczę do rąk. Technicznie dopiero raczkuję, więc nie mogłem sobie niepotrzebnie utrudniać walki.
Piąte starcie było zderzeniem ze ścianą, jaką była dla nas drużyna Trolli z Pragi, czyli goście zza południowej granicy. Wynik 0:2. Zdanie miałem proste, miałem wykluczyć największego zawodnika z przeciwnej drużyny, blokując go przy szrankach. Efekt? Skoczyłem na dzika i w jakiś mega głupi sposób skręciłem kostkę, przez co mój przeciwnik został wolny i likwidował moich kolegów z drużyny. Do drugiego, jak i każdego innego starcia nie miałem już siły wyjść. Z racji tego, że kontuzja, jak i sama porażka być może była spowodowana moją głupotą, jest to fakt, który mocno nie daje mi spokoju.
Koniec końców – wyszliśmy z grupy z bardzo dobrym wynikiem, jakim był bilans 8:2.
Półfinałowe starcie było niestety równie szybkie. Naprzeciw nam stanął lider turnieju, jakim jest drużyna KS Rycerz z Łodzi. Przeciwnik był bardzo dobrze zorganizowany, co było głównym powodem ich bardzo szybkiej wygranej 2 do 0. Patrząc przez pryzmat ich innych walk, nie był to jakiś niespotykany wynik, więc staraliśmy się szybko wymazać z głowy te 5 minut. Co teraz? KSR w finale, my walczymy o trzecie miejsce.
W ostatnim starciu wrocławskiego turnieju zmierzyliśmy się z drużyną Sierotek. Bardzo ciężkie starcie dla obu drużyn, przede wszystkim dlatego, że między walkami półfinałowymi było bardzo mało czasu na odpoczynek. Sieroty i Niepokorni dali z siebie 110% mocy, co przełożyło się na bardzo wyrównany i ciekawy pojedynek, który na szczęście zakończył się wynikiem 2:1 dla Orzesza, co dało nam trzecie miejsce na tym turnieju.
1. KSR 1
2. Trolls Praga CZ
3. Niepokorni Orzesze
4. Sierotki 1
5. MFC Slezko CZ
6. Warsaw Hunters
7. Silesia
8. KSR 2
9. WiM
10. Praska Holota CZ
11. von Massow + Sierotki2
12. Fabryka Świń
Turniej został zorganizowany na bardzo wysokim poziomie, o czym świadczy ilość drużyn i kibiców, którzy z zainteresowaniem obserwowali rycerskie zmagania na Hali Stulecia. Bardzo duża obecność mediów, o którą zadbali organizatorzy, dzięki czemu rodzą się nowe możliwości propagowania tej świetnej dyscypliny, w której nasza reprezentacja doskonale sobie radzi.
Tak jak wspominałem, turniej był również okazją do wyłapania nowych talentów do kadry. Wstępna kadra została ustalona, ale został jeszcze jeden turniej, na którym ostatni zawodnicy mają szansę zdobyć możliwość wejścia w biało-czerwoną jakę. Przywilej, jakim jest reprezentowanie naszego kraju na arenie międzynarodowej, jest również ciężko służbą. Nie chodzi tu tylko o fakt samej walki, ale i koszta jakie są związane z wyjazdami na turnieje razem z Rycerską Kadrą Polski. Koszta są wysokie, bo dotyczą przejazdu, pobytu oraz wyżywienia w trakcie kilkudniowych zmagań.
Kadra ma formę stowarzyszenia, które każdy z nas może wesprzeć. Ciężko dotrzeć do dużych firm, prezentując im na czym polega ten sport oraz wskazując horyzonty, jakie można poszerzyć inwestując w tą dyscyplinę. Chwytając się wszelkich sposobów pozyskiwania wsparcia, zarząd RKP rozpoczął akcję na portalu Polak Potrafi, na której każdy może wesprzeć wyjazd na mistrzostwa świata do Rzymu oraz Szkocji, a w zależności od przekazanej kwoty, Kadra jest w stanie odwdzięczyć się małym podarunkiem.
Link do zbiórki: Wsparcie wyjazdu na MŚ w Rzymie i Szkocji.
W imieniu inicjatorów całego turnieju chcielibyśmy podziękować zarządowi Hali Stulecia, Urzędowi Miasta Wrocław, Bridge Nation (udostępnili sale jako nocleg dla zawodników), każdemu darczyńcy z projektu Polak Potrafi oraz każdemu zawodnikowi z osobna z drużyny RKS Silesia. Ja ze swojej strony podziękuję wszystkim zawodnikom, którzy tworzą to widowisko, kibicom budującym klimat oraz Łukaszowi i Krzyśkowi.
Autorem użytych zdjęć jest FEIL fotografia Ewa i Łukasz
20 lutego 2018 @ 09:22
5
20 lutego 2018 @ 11:03
4.5
20 lutego 2018 @ 17:10
5
25 stycznia 2023 @ 17:39
Byłem, oglądałem i dobrze wspominam. Zawodnicy dostarczyli super emocji, a klimaty był niezapomniany.
25 stycznia 2023 @ 17:40
Sport dla prawdziwych mężczyzn !